Kilka rzeczy, które pomogły mi ogarnąć “ojcowską kuwetę”

#MenelskieWybory

W tym roku z okazji Dnia Ojca mógłbym na czole wyryć sobie napis „Jestem Ojcem” i dumnie pomykać przez miasto. A nie, czekaj przecież to widać z daleka. I nie o błysk w oku mi chodzi! Pozdro dla Kumatych 😉

W całym tym rodzicielskim temacie, na szczęście udało nam zachować się minimum zdrowego rozsądku. I pomimo, że Młody wywrócił świat do góry nogami, to raczej udaje mi się stać twardo na ziemi. Bez zbędnych uniesień i zakłamywania rzeczywistości, że kupa pachnie konwaliami.

Dzisiaj jednak nie o kupach!

Jako, że wspomniany Dzień Ojca za pasem, to ten post zawierać będzie 5 rzeczy, które przydały się dla mnie od momentu kiedy Prezes wjechał z kopyta na ten ziemski padół.

Robota ojca zobowiązuje. I jako, że robi w szmatach, to i Młodemu od początku ze szmatami po drodze! 

Dziecko w czymś nosić trzeba. Wózek nie zawsze jest opcją, a noszenie na rękach nie jest najlepszym rozwiązaniem. Potwierdził to mój kręgosłup szybciej niż mogłem się tego spodziewać.

Chustowanie na początku wydawało mi się nad wyraz skomplikowane. Jak się jednak okazało, zamotanie Młodego w chustę, przy odrobinie wprawy jest banalnie proste. 

Nosidło, które widzicie na grafice nie jest alternatywą dla chust. Natomiast może być kolejnym krokiem, w momencie kiedy berbeć jest starszy. 

Brak snu to coś z czym warto się pogodzić. Im szybciej, tym lepiej! 

Dlatego “dragi” w postaci kofeiny, podane w Eko Kubku pozwalają jakoś funkcjonować. Szczególnie, że sposób picia kawy uległ u nas diametralnej zmianie. Nie ma już czasu na delektowanie się kawą siedząc wygodnie w fotelu, z książką w ręku! Od picia kawy mam spacery z wózkiem w ręku! 

Nie wiem jak jest u Was z podziałem obowiązków ale u nas, od momentu kiedy mamy ten sprzęt, za odkurzanie odpowiadam ja 😉

Przyznaje się, że do tematu robotów sprzątających podchodziłem z dość dużym dystansem. Nie do końca wierzyłem, że one naprawdę są w stanie same odkurzyć mieszkanie. Bije się w pierś, bo jak najbardziej są! 

I tak jak kiedyś odkurzaliśmy raz na kilka dni, tak teraz odkurzamy (mamy odkurzane) codziennie. Młody tym samym może jeść z podłogi! 

Garderoba z “Lumpa” u Młodego, to coś co napełnia moją modową pierś dumą! Praktycznie wszystkie ciuchy kupione ma w osiedlowym Second – Handzie. 

Po pierwsze oszczędność, po drugie pewność, że kupione ciuchy są trwałe. W końcu ktoś je wcześniej już nosił, prał więc jeżeli byłyby słabej jakości dałoby się to zauważyć w momencie chęci zakupu. 

Kupowanie w “Lumpie” daje jeszcze jedną korzyść. Rzeczy, które się tam znajdują są w pojedynczych sztukach, tym samym mamy pewność, że inne Berbecie nie będą pomykać w tej samej bluzie, co nasz Młody! 

Last but not least – reset mózgownicy! 

Dbajcie o to! Rodzicielstwo jest na tyle angażujące, że możliwość wyjechania nawet na jedną, dwie noce daje szansę na szybką regenerację tak psychiczną, jak i fizyczną. 

Nie mam tutaj na myśli wyjazdów z całą rodziną – choć te, również powinny być w obiegu. 

Osobiście jestem propagatorem samodzielnych wyjazdów mających na celu naładowanie akumulatorów. Tak dla ojca, jak i Matki. 

Daje to jeszcze jeden plus – wzmacnia uczucie tęsknoty! 

Od jakiegoś czasu, powoli zaczynamy także praktykować samodzielne wyjazdy moje z Młodym! No i to jest proszę Państwa równie dobry sztos! 

SlowHop to strona, która bardzo selektywnie podchodzi do bazy noclegowej jaką proponują użytkownikom. Stąd też nie znajdziecie tam Agroturystyki u Pana Mietka (przepraszam wszystkich Mietków). Znajdziecie tam za to na pewno miejsca z rewelacyjnym klimatem i designem! 

Swoją drogą – mam nadzieję, że już niedługo znajdzie się tam też nasza przestrzeń Slow – Life: #InToTheLas, którą tworzymy w Sojczynku.

Post powstał w ramach działań z marką iRobot.