Przychodzi facet do lekarza – czyli zrób sobie przysługę i zweryfikuj swoje zdrowie
#MenelskieWyboryStare przysłowie głosi, że do lekarza zawsze przychodzi baba.
Facetowi zawsze nie po drodze. No chyba, że już kłuje tak, że bez lekarza się nie obejdzie.
Mnie, póki co kłuje jedynie życie. Ale to takie kłucie, z którym da się żyć.
Jednak kiedy kilka miesięcy temu poznałem dr Ewę Kempisty – Jeznach, pierwszego lekarza medycyny męskiej w Polsce. I zaraz po tym spotkaniu przeczytałem Jej „Książkę tylko dla mężczyzn” (pisałem Wam o niej TUTAJ) – zweryfikowałem swój optymistyczny pogląd na dobrą kondycję „męskości” w społeczeństwie.
Przyznam się Tobie, że pewnie gdyby nie fakt, że od kilku miesięcy realizuje się w projekcie „Ojciec”, to sam fakt poznania Ewy nie byłby na tyle silnym bodziec aby udać się na pełen przegląd swojego zdrowia.
Tak więc te dwa argumenty spowodowały, że kilka tygodniu temu, o godzinie 8 rano zameldowałem się w pokoju szpitalnym Medicover na warszawskim Wilanowie.
Trochę jak służbowa podróż. Posłane łóżko, kawa, herbata, świeże owoce – pomyślałem przez chwilę, tylko po to aby wraz z wejściem pielęgniarki przełknąć głośno ślinę na powracającą myśl, że przecież zaraz mój męski honor rozbije się o szpitalną posadzkę wraz z momentem kiedy będę musiał odwrócić się plecami do lekarza aby ten mógł zbadać to, co każdy mężczyzna po 30-stce musi zbadać.
I tutaj pierwsze moje zdziwienie, bo okazuje się, że prostata badana będzie ultrasonograficznie więc obeszło się bez przysłowiowego „palca w tyłku”.
Generalnie cały przegląd praktycznie w żadnym momencie badania nie był czymś nieprzyjemnym. No chyba, że jesteś z tej grupy ludzi dla których nawet 10 minutowy trucht na bieżni jest problemem samym w sobie – to wtedy, uprzedzam, ta odrobina wysiłku popsuje Tobie humor.
Dobra, jest jeszcze jedno badanie, które nie jest do końca przyjemne. Szczególnie jeżeli nie przepadasz za małymi, zamkniętymi pomieszczeniami. Takimi na wzór trumny solarium 😉 Mowa o badaniu rezonansem magnetycznym.
60 minut. Sam na sam. Ty, Twoje myśli i warkot mechanizmu urządzenia. Życie mi przed oczami przeszło trzy razy. Głownie ze strachu na wynik tego badania, wszak w badaniu rezonansem widać praktycznie wszystko jak na dłoni.
Pełen screening zdrowia trwał ok 4-5 godzin. Z przerwą na śniadanie, obiad i kawę.
Wyniki większej części badań dostępne były tego samego dnia.
Jednak główne spotkanie, zamykające całość badania odbyło się ok. 4 tygodni po badaniach. W momencie kiedy Szpital dostał wynik badania rezonansu, pozwalające na przygotowanie pełnego raportu o stanie zdrowia.
Jechałem na to spotkanie jak na ścięcie. Wymyślając sobie głównie nowotwory w każdej możliwej części ciała. Tak wiem, teraz mogę cwaniakować, bo jestem po wynikach. Wtedy bardzo mocno uderzała mnie myśl: „a co jeżeli?”
Tego „jeżeli”, jak można się domyśleć nie było. Wyniki badań okazały się być lda mnie nie lada zaskoczeniem.
Umówmy się – wiem, jak żyje. Jestem świadomy, że pomimo tego, że od jakiegoś czasu zwiększam swoją wiedzę w temacie właściwego życia, to jeszcze daleka droga przede mną aby uznać, że żyje w pełni świadomie.
A tu okazuje się, że „Podsumowując przeprowadzony program diagnostyczny Pana Kamila Pawelskiego ogólny stan zdrowia należy obecnie ocenić jako DOBRY (…)
(….) jednak w oparciu o dane z wywiadu, badania przedmiotowego i badań dodatkowych zidentyfikowano kilka obszarów wymagających podjęcia dalszych działań diagnostycznych u leczniczych”
Część dalszych działań w moim przypadku to:
– Kontrolne Echo serca za ok 2 lata z racji tego, że zastawka aortalna w moim sercu jest jest śladowo niedomykalna, co jest prawdopodobnie pokłosiem dość dużej próchnicy jaką miałem jako mały berbeć.
Tutaj ciekawostka: nie miałem zielonego pojęcia, że stany zapalne w obrębie głowy, takie jak m.in.. próchnica czy zatoki mogą wpłynąć na stan takiego organu jak serce.
– redukcja masy ciała o min. 10 kg.
– kontrolne USG jamy brzusznej, jako, że w wątrobie mam 7 mm zwapnienie, będące prawdopodobnie pozostałością po jakimś pasożycie z dzieciństwa lub urazie mechanicznym. Obstawiam to pierwsze – za malca żłopałem wodę ze studni u Babci jak szalony, i ta, najprawdopodobniej miała jakiś nieproszonych gości 😉
– poza tym suplementacja witaminy D – co w naszej szerokości geograficznej nie jest niczym zaskakującym;
– jedzenie pestek z dyni – dla zdrowotności, uwaga: PROSTATY!
W podsumowaniu raportu pewna część sugestii dotyczy popularnej, skądinąd redukcji stresu w życiu.
Najlepiej byłoby zapakować wszystko i wyjechać na zawsze w Bieszczady.
W ostateczności zadowalam się „wyłączeniem się” min. dwa razy w tygodniu na ok. 30 minut. Popularnie nazywa się to modlitwą lub medytacją. Łącze to z krótkim masażem napiętego jak cięciwa w łuku karku.
Zaleceń z tego badania jest jeszcze trochę, jednak powyżej wymieniłem Wam te główne.
I teraz zapewne zapytasz: Gdzie jest Menel haczyk w tym wszystkim?
Nie ma! Bo jedyną blokadą w takim badaniu może być jedynie cena, która nie należy do najniższych.
Jednak wydatek na komplet takich badań, w mojej ocenie należy rozpatrywać w kategorii inwestycji. Tej, która pozwoli cieszyć się życiem dłuższej i zdrowiej!
Pełen zakres screeningu zdrowia możesz zobaczyć TUTAJ.
Materiał powstał w ramach działań w Medicover.