Kiedy chętnie padłbyś na ryj, a paść jednak nie możesz!

#MenelskieMysli

Przyznaję: JESTEM ZMĘCZONY! Serio!
Padam na ryj, a generalnie wiem, że paść nie mogę!

No bo kto to widział, żeby Ojciec padł na ryj i jeszcze w tym całym harmidrze swoją Lubą zostawił.

Gdzie, umówmy się, ile facet by się nie starał, kobieta przy dziecku zawsze będzie robić więcej! Nawet nauka to potwierdza, że dziecku, na początku bliżej do matki, niż do ojca, a to samo przez się zmuszą ją do większej “tyry”.

Więc jak ktoś ma prawo paść na facjatę, to najwyżej może być to moja połówka. Choć w sumie szkoda facjaty!
A końcem końców żadne z nas paść nie może więc nie ma co rozmieniać tematu na drobne.

Zresztą nasze patenty na ładowanie akumulatorów, jak chociażby serial “Dom pełen życia”, oglądany we własnym łóżku, z rewelacyjną Izą Kuną,  dodają mocy do dalszego funkcjonowania.

Jak już Młody pojawił się w swoim inkubatorze zaczęła się “tyrka” pod hasłem „organizuję życie na nowo”
No bo tak: trzeba było znaleźć nowe mieszkanie. Wcześniejsze idealne było w opcji 2 + pies.

No i Ci co z Warszawy to wiedzą, że generalnie ze znalezieniem mieszkania w tej szerokości geograficznej raczej nie ma problemu. Wszystko zależy od luksusów jakie się potrzebuje.
U nas te wymogi były jasno sprecyzowane. Mają być 3 pokoje, ma być winda lub ewentualnie parter co by z wózkiem nie trzeba było crossfitu robić i muszą być szafy. Dużo szaf. Bo stary robi w szmatach więc sami rozumiecie.

Tutaj wtrącę, że na mój blisko 13. letni staż pomieszkiwania w Stolicy przeprowadzałem się raptem 5 razy. Więc i w tym przypadku wiedziałem, że musi to być mieszkanie w którym pomieszkamy dłużej niż Młody przestanie robić w pieluchy. 

Szybko poszło, bo raptem po kilku dniach wynalazłem mieszkanie na warszawskiej Sadybie. Szybki telefon w celu umówienia spotkania. Spotkanie jeszcze tego samego dnia. Oględziny. Jest akcept – bierzemy!

Tak się poczułem jak u siebie, że już po pierwszej wizycie miałem wrażenie, że to miejsce, które znam jak własną kieszeń.

Podobnie jak i klatkę schodową. Uznałem, że znam ją na tyle, że wychodząc ze spotkania z właścicielką nie potrzebuję zapalać świateł, bo przecież wiem, że właśnie stanąłem na ostatnim schodku i już mogę iść w kierunku drzwi.
No, nie stanąłem. Schodków było jeszcze trzy. Policzyłem je kostką, kolanem i biodrem.

Nic tam, co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Chodzenie o kulach na pewno wzmocniło moje nerwy. Nigdy więcej!

Z mieszkania jednak nie zrezygnowaliśmy i kilka tygodni później z Powiśla przenieśliśmy się na Sadybę, żeby akcje organizacji własnego życia przenieść na kolejny level, bo o ile dla starych mieszkanie było przystosowane, tak dla Młodego nie bardzo. 

Co więc robi przeciętny Menelski jak mu mebli i gadżetów mieszkalnych brakuje?
Jedzie do IKEA! A że jest to sklep do którego wchodzisz niby tylko po wieszak a wychodzisz obładowany jak wielbłąd na pustyni to już inna sprawa.

Decydując się na to mieszkanie wiedzieliśmy, że póki co Młodemu pokoju robić nie zamierzamy. Starzy muszą zarabiać na chleb, a że pracują w tzw. wolnych zawodach to jeden pokój przeznaczony został na Menelskie Biuro.

Chociaż jak teraz na nie patrzę to bliżej mu do magazynu niż przestrzeni w której można pracować 😀
Zresztą sami to widzicie co jakiś czas, jak Wam pokazuje swoje Instastories (swoją drogą to mój IG)

W każdym razie wiedzieliśmy, że nasza sypialnia nie będzie już tylko naszą sypialnią, a przestrzenią w której dziać się będą rzeczy, o których Menelowi się nie śniło. I nie mam na myśli tutaj kwestii seksualnych. Bardziej o te prozaiczne mi chodzi.

Azymut obrany. W pamięci jak mantrę powtarzam: “kupujesz tylko przewijak i komodę. Tylko przewijak i komodę. Nic więcej nie jest Ci potrzebne.” 

No więc było. Bo do przewijaka mieli pakiet świetnych dodatków. A to kosz na ufajdane pieluchy, a to pojemniki na kosmetyki, a to pudła na szpargały Młodego, a to separatory do komody, a to kosz na skarpetki i bieliznę. Jeszcze zegarek aby Matka wiedziała, że syn już do cyca musi.

I wychodzi Menel z garbem, jak wspomniany wielbłąd z pustyni.

No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz! Wszystko okazało się być potrzebne i znacząco ułatwiające nam obecnie życie.

I generalnie temat reorganizacji życia w temacie około mieszkalnym mogę, bez pardonu uznać, że zaliczyliśmy na piątkę!

Dajemy radę! A Młodemu z nami w sypialni tez pasuje.

I tutaj wracamy do tematu zmęczenia. Jestem zmęczony jak cholera! Po siłowni nie mam takiego zmęczenie jak po treningu zwanym Ojcostwo.
Ale udaje nam się także ładować akumulatory. Co pewnie przyznają mi inni rodzicie, regeneracja ciała w okresie rodzicielstwa dzieje się nader szybko. Na pewno szybciej niż ma to miejsce w regularnym trybie.

W naszym związku mamy ustaloną pewną zasadę: tyramy oboje, ale każde z nas ma możliwość odreagowywania w swój indywidualny sposób.

Ja wyjeżdżam z kumplami pograć w gry i posiedzieć gdzieś przy grillu. Vika bierze swoje kumpele i jedzie z Nim też gdzie im tam wygodnie.

Grunt aby móc przez jakiś czas móc przewietrzyć mózgownice.

Tylko nie zawsze człowiek może zrobić akcje z Marylowskiej piosenki i „wsiąść do pociągu byle jakiego”.

A o ile wypady nie zawsze są możliwe, tak dobry film czy serial generalnie zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Grunt aby nie trwały ponad 3 godziny ciurkiem. Zresztą jakby trwały to Osesek i tak skutecznie da o sobie znać i trzeba będzie robić przerwę w oglądaniu.

Dlatego też kiedy napisali do mnie ludzie z IKEA, że w sumie fajnie byłoby wspólnie podziałać. I że oni poza tym, że na rzeczach do domu znają się równie dobrze jak Menel na modzie, to jeszcze inspirują widzów w mini serialu “Dom pełen życia“. O rodzinie. To jak usłyszałem hasło „serial” i “rodzina” od razu zapomniałem o swoim zmęczeniu. I powiedziałem „dawać mi go tutaj!”

No i wsiąkłem! Bo o ile serial jest z kategorii lekkich i zabawnych, to idealnie nadał się na moje zmęczenie. A wątki rodzinne po części kojarzę już z własnego podwórka, choć mój następca ma dopiero 3 miesiące. Natomiast samą Izę Kunę to po rękach już dawno bym całował za to jak świetną jest aktorką! Nawet w tak lekkich sitcomach.

Przeraża mnie tylko jedna myśl – czy mój Młody też będzie tak dawał do vivatu jak dzieciaki z serialu?
Nie będzie, prawda?

Będzie?

Bogu proszę, Ty się zmiłuj nad Menelem!

 

Post powstał we współpracy z marką.