REKLAMA GILLETTE: GENERALIZACJA TO NAJGORSZA OPCJA

#MenelskieMysli

Obejrzałem reklamę Gillette. Słaba na maksa!

Ten tekst miał nie powstać.

W końcu ile to już razy ktoś tworzył treści pokazujące, że z nami facetami jest źle, że już tylko „Seksmisja” i rozmnażanie przez pączkowanie.

Reklamę obejrzałem i w sumie nie zrobiła na mnie początkowo żadnego wrażenia. Możliwe, że jakoś jestem już uodporniony na tego rodzaju treści.

Po jakimś czasie jednak, pomyślałem sobie, że – “Czekaj, nie! Kurde, przecież jak nic, cała idea tej kampanii to taka kupa, że raczej szybko nic się w tej odwiecznej wojnie damsko – męskiej nie zmieni, jak będziemy lecieć komunikatem po najniższej linii oporu.”

Już słyszę te kobiece myśli: „Przecież tacy jesteście!”, “Dokładnie tacy jak na tych obrazkach”, “Co, zabolała męska duma?”

Tylko czemu niby miałaby zaboleć? Dokładnie wiem jakie są złe strony nas facetów. Część z nich znam z autopsji, część z obserwacji. Co więcej, wie o tym znaczna część mężczyzn.

GENERALIZACJA

To takie słowo, które im szybciej zostanie wykluczone z  dyskusji damsko – męskich, tym szybciej pozwoli nam to złapać byka za rogi i w końcu znaleźć tego jedynego, czy tę jedyną. A nawet jeśli nie, to przecież tak często od jakiegoś czasu słychać, że: „Faceci? Na co nam oni?! Same sobie poradzimy. Wibratory w dłoń – drogie Panie!”.

Spoko – co tam kto woli. Tylko czy oby na pewno?

Ja wiem, że fajniej i łatwiej jest obrzygiwać tę drugą stronę. „Ty, to taki typowy facet jesteś”, “Matka miała rację!”, “Mogłam posłuchać Angeliki – jak mi mówiła, żeby się z Tobą nie wiązać”. Być może w wielu przypadkach ma to sens. Możliwe, że ten facet przy Twoim boku, to serio jest najgorsze co Cię mogło spotkać, więc póki czas, to dajcie sobie siana i rozstańcie się raniąc przy tym jak najmniejszą ilość ludzi wokoło.

Ale przestańmy w końcu GENERALIZOWAĆ!

Wszak i ja mógłbym wskazać pewne cechy i ich przejawy, które obserwuję od jakiegoś czasu wśród znanych mi przedstawicielek płci pięknej.

Pierwsze z brzegu: Ile z Was będąc w wieloletnim związku nagle stwierdza, że „coś” się wypaliło. I pomimo tego, że partner jest Waszym przyjacielem (co same stwierdzacie – przyp. Menela) to jednak argument tego “czegoś” jest podstawą do stwierdzenia, że “Sorry Zenek, odchodzę!”

Nie daj Boże kiedy w tym wszystkim jest jeszcze dziecko, które dostaje z kopa w mózgownice, bo mamusi uleciało “to coś”.

Może zatem wspólna terapia? – „Nie, ja się w tańcu nie pierdzielę!”

No i fakt, bo i po co! Czasy “instant” w końcu mamy! Ma być tu i teraz! Od razu ze znakiem jakości!

Inny przykład: Rodzina w modelu 2+2, bez psa. Jakieś nudy weszły w relacje więc mu kolejny raz przyprawiła rogi.

Taka to właśnie odpowiedzialność.

Nawet jak tam coś nie działało od jakiegoś czasu, terapia nie skutkowała lub strona nie chciała jej rozpocząć, to przynajmniej wzięłaby tego swojego Stefana na boczek i powiedziała: „Ej stary – koniec z nami, rozstajemy się, nudno jest – ja szukam innych atrakcji.”

Ale nie! Lepiej “rżnąć głupa”, że niby jest wierna. A jak ludzie zaczną gadać to dla niepoznaki zrobię kolejne dziecko. Z partnerem, nie kochankiem.

I wiecie, można tak jeszcze szukać przykładów „idealnych” wzorców kobiecości w XXI wieku.

Tylko po co? Co ma nam to dać. Mamy się utwierdzać w przekonaniu, że jest “chujowo”? Czy jednak lepiej wierzyć, szukać i wyciągać na wierzch przykłady na to, że są w tym świecie równi kolesie i spoko babki?

Może warto w końcu przyjąć do wiadomości, że nie nastanie taki dzień, w którym obudzimy się nagle w jakiejś idealnej utopii. W której każdy mężczyzna pozbawiony będzie wad, a każda kobieta będzie chodzącym ideałem.

Nie – tak się nie stanie. Nawet jeżeli coś innego powie Wam kolejny „kołcz”, czy przeczytacie kolejny artykuł o „idealnym związku”.

I zamiast zacierać ręce, bo marka nagle strzeliła spotem jak guma z majtek. I uderza w klimaty feministyczne, tak popularne ostatnimi czasy, zaczniemy patrzeć na te kwestie przez pryzmat szklanki do połowy pełnej, a nie w połowie pustej.

Gdzieś na FB mignął mi post chłopaka, który zirytowany oburzeniem na tę reklamę zaczął bić się w pierś i przepraszać za nas facetów.

No generalnie chwała ziomkowi! Dobrze prawi! Ja także mogę głośno uderzyć się w pierś, posypać popiołem i powiedzieć “przepraszam”.

Przepraszam za to, że są mężczyźni, którzy biją, że są tacy, co zdradzają, że są tacy, którzy piją, tacy co kłamią i ci co molestują – tylko proszę przestańmy mierzyć wszystkich tą samą miarą.

Zarówno jak są takie lamusy jak ci powyżej – tak są i Ci, którzy starają się być idealnym partnerem, ojcem, zięciem, dziadkiem. Ci którzy na pierwszym miejscu stawiają dobro swojej partnerki, rodziny. Ci którzy uczą się rezygnować z własnego „ja”. Ci którzy daliby się zabić lub zabiliby oprawcę, gdyby musieli bronić swojej kobiety.

Są! Dobrze wiemy, że są!

Tak jak są kobiety, które w tym głupim i trudnym do życia świecie chcą uzupełniać swojego faceta, być jego podporą, najlepszą kochanką czy matką jego dzieci! Jednocześnie realizując się dla samej siebie!

Tylko serio, przestańmy generalizować!

EDIT:

Ktoś na moim FB pod postem dotyczącym reklamy Gillette zapytał: „Dlaczego my, faceci musimy zawsze się obrażać jak ktoś pokazuje jacy jesteśmy?” Tylko tutaj nie o obrażanie się chodzi.

Zdaje sobie sprawę z tego, że często świat dookoła ocenia się przez pryzmat tego co dzieje się wokół nas samych. W dość wąskiej przestrzeni. Zapominając, że każdy jest inny.

Dla mnie mnie oczywistym wydaje się być idea partnerstwa w relacjach damsko – męskich, praca nad negatywnymi cechami mnie, jako faceta, a od kiedy jestem ojcem – wychowywaniem swojego syna tak aby nigdy nie reprezentował najgorszych cech bycia mężczyzną czyli seksizmu, przedmiotowego traktowania, zdradzania, kłamania, braku honoru, poniżania, molestowania itd.

Jednak wiem, że w wielu miejscach może cały czas pokutować patriarchalny pogląd na relacje damsko – męskie. Nad tym osobiście cały czas ubolewam!

Postem o reklamie Gillette, chciałem zwrócić uwagę, że generalizacja podkreślająca negatywne cechy mężczyzn czy kobiet bardziej szkodzi niż pomaga. Szczególnie teraz, kiedy żyjemy w czasach rzekomego kryzysu męskości, i co pewnie wielu potwierdzi, ma się wrażenie, że faceci się pogubili. W wielu przypadkach tak zapewne jest, jednak negatywne stawianie sprawy, w mojej ocenie nie spowoduje poprawy tej sytuacji.

Dlatego tak ważnym jest aby w dobie rzekomego kryzysu męskości, wyciągać na wierzch pozytywne cechy mężczyzn, pokazywać przykłady kolesi, którzy są przeciwwagą do patriarchalnej szkoły sprzed wielu lat.

Uwypuklanie złych cech mężczyzn końcem końców niczego nie zmieni, będzie pogłębiało frustracje zarówno jednej jak i drugiej strony.

A chyba w tym całym porypanym świecie warto szukać nici porozumienia pomiędzy obiema stronami, zamiast wyliczać się wzajemnie w swoich niedoskonałościach.

Dobrego Wam!